Wojownika Altaii można opisać jednym słowem – zaskakujący. Znając warsztat Jordana, spodziewałam się raczej książki w stylu Oko Świata i przygód niewinnych bohaterów prosto z przaśnej wioski. Tymczasem tutaj otrzymujemy wyrazistą opowieść o wojownikach, pełną brutalności i przemocy, w tym również seksualnej. Jest to tak zaskakujące, że podczas czytania musiałam parę razy sprawdzić okładkę czy to na pewno ten sam Jordan którego znam.
Książka prowadzona jest w narracji pierwszoosobowej, a fabułę śledzimy oczami głównego bohatera, Wulfgara. Jest on przywódcą jednego z klanów Altaii, wojowników zamieszkujących nieprzyjazne równiny zwane Rozłogami. Jest to lud powszechnie uznawany za dziki i barbarzyński, pełen skrajnie niebezpiecznych wojowników. Naród Altaii to świetnie wykreowany archetyp, na którym Jordan zbudował później nację Aielów. W tym przypadku to takie wyjątkowo udane połączenie Aielów i Dothraków. Wulfgar musi obronić swój lud przed zagrożeniem, którego istoty nie jest w stanie zrozumieć. Będzie musiał poświęcić swoją dumę i wolność, stoczyć wiele bitew, aby ocalić wartości i tradycje swojego ludu.
Wojownik Altaii charakteryzuje się płynną narracją i szybkimi zwrotami akcji. Opisy, tak charakterystyczne dla prozy Jordana, są zrównoważone i nie dominują nad fabułą. Bohaterowie są wyraziści i budzą w nas emocje, zgodnie z zamierzeniem autora. W książce przewija się również wątek magii i wiele elementów które trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Co mógł chcieć osiągnąć autor wprowadzając te wątki, możemy się jedynie domyślać. Książka ma dobre tempo i na tych skromnych jak na Jordana, 360 stronach, udaje mu się harmonijnie otworzyć i zamknąć całą opowieść. Mimo pewnych niedociągnięć i niewyrobionego jeszcze pisarskiego pióra, w książce widać potencjał i ostatecznie otrzymujemy niezły kawałek intrygującej fantastyki.
Po przeczytaniu Wojownika Altaii zaczynam domyślać się dlaczego Jordan nie chciał aby opublikowano tą książkę. Nie chodziło o jej jakość, czego się obawiałam, ale o ilość odnośników i podobieństw do Koła Czasu. Lektura artykułu Geneza Koła Czasu, uświadamia nam jak w swoim pierwszym zamyśle Jordan chciał stworzyć uniwersum Koła. Wojownik Altaii, napisany na długo przed pierwszym zarysem Koła Czasu, tylko potwierdza tą hipotezę.
Dla osoby która nie miała okazji zapoznać się z charakterystyczną prozą Jordana, pozycja ta może stać się ciekawym odkryciem. Czytelnicy obeznani ze stylem w jakim pisał Jordan, również nie powinni być rozczarowani. Mimo oczywistych różnic, podejście i koncept zarówno Wojownika jak i Koła Czasu pozostają podobne. No i przede wszystkim – przecież to Robert Jordan, ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. To ostatnia nowość na rynku z którą mamy okazję się zapoznać, a która wyszła całkowicie spod jego ręki.
Może to być ciekawe doświadczenie, szansa na poznanie Jordana od innej, zaskakującej strony. W moim odczuciu 'Wojownik Altaii’ wyprzedzał swoje czasy. Koło Czasu zostało złagodzone i pozbawione wielu kontrowersyjnych pomysłów, co ostatecznie wpłynęło na jego niepowtarzalny klimat. W swojej pierwszej wersji bliżej mu było do napisanej parę lat później Gry o Tron, niż do Koła Czasu które znamy. Mogę się jedynie domyślać jak na pozycję taką jak Wojownik Altaii, zareagowaliby czytelnicy w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Obecnie możemy się tylko cieszyć tym literackim wykopaliskiem, któremu dano szanse na drugie życie.
Tytuł: Wojownik Altaii
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: ok. 17 marca 2020
Cykl: nie dotyczy
Ilość stron: 364
Oprawa: twarda z obwolutą
Tytuł oryginału: Warrior of the Altaii
Rok wydania oryginału: 2019
KONKURS: link
Za możliwość zapoznania się z Wojownikiem Altaii dziękuję
Recenzowała dla Was: Amyrlin