Wyniki konkursu
Konkurs zorganizowany wspólnie z Wydawnictwem Zysk i S-ka zakończył się 26 lutego. Do wygrania były dwa egzemplarze IV tomu Koła Czasu – Wschodzący Cień. Jak zwykle zwycięzców było bardzo ciężko wyłonić. Udzieliliście wielu ciekawych odpowiedzi. Niestety mogliśmy wybrać tylko dwóch zwycięzców. Dziękujemy wszystkim którzy podjęli wyzwanie i wzięli udział w konkursie.
Zwycięzcami zostają:
☙ Agata ❧
Moja odpowiedź na pytanie o najciekawszy mityczny lub magiczny miecz może być stosunkowo nietypowa, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest zamieszczona w konkursie, dotyczącym arcydzieła literatury fantasy. Za najbardziej interesujący legendarny miecz uważam bowiem Zerwikaptura Longinusa Podbipięty. Miał on wszystkie cechy, które sprawiały, że był wyjątkowy: wyglądał nietypowo, pochodził sprzed wieków, z jego pochodzeniem wiązała się pasjonująca legenda, używać mógł go tylko ten, który spełniał odpowiednie warunki, tzn. charakteryzował się zdumiewającą siłą i wreszcie, po stuleciach, pod Zbarażem jego historia zaplotła koło. Zerwikaptur bowiem tak jak rozpoczął chwałę rodu Podbipiętów, tak ją zakończył. Ciekawą uwagą, którą można w tym miejscu dodać jest fakt, że Sienkiewicz wzorował się na legendzie herbu Zerwikaptura, o której wspomina m. in. w swym herbarzu Kasper Niesiecki.
☙ Adrian ❧
‘Awoo!’ rozbrzmiał dźwięk alarmu w banku Los Angeles niedaleko molo. Rozpoczął się napad organizowany przez miejscowych rzezimieszków: Jeremy’ego i Barbarę. Porwali wcześniej biednych pracowników miejskich wodociągów. Negocjacje przebiegły sprawnie, gdyż LAPD ceni sobie życie mieszkańców. Barbara zapakowała wszystkie pieniądze z sejfu do torby, również błyszczący miecz wbity w kamień. Gdy policja zezwoliła, wsiedli do samochodu i zaczęli ucieczkę, która nie trwała długo, jako że Jeremy znał drogi Angeles lepiej niż ktokolwiek inny. Dojechali do kryjówki w kanałach i zaczęli świętowanie…
Nazajutrz, Barbara obudziła się z potwornym bólem głowy. Prawdopodobnie wypiła za dużo wina. Wstała zdziwiona, że Jeremy’ego ani widu, ani słychu. ‘O nie! Ukradł miecz i uciekł! To dopiero łajdak! Tylko jak wyciągnął go z kamienia?’. Szybkie ubieranie, mycie zębów i może jeszcze zdąży złapać go na lotnisku. Sprawdziła to miejsce, ale nie znalazła go. Tak samo we wszystkich innych kryjówkach. Ani śladu po jej niedoszłym mężu. Złość ustąpiła, pojawił się smutek. ’Gdzie on jest? Co się z nim stało?’. Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Zrezygnowana, wróciła do kryjówki w kanałach, chcąc odpocząć i zebrać siły na kolejny dzień. Zasnęła szybko…
Nagle obudziła się! Chyba… a może to sen? Nie mogąc się zdecydować wstała i skierowała wzrok na poświatę wyłaniającą się spod wejścia do głównego salonu. Podeszła tam z zawahaniem i pchnęła lekko drzwi. Ujrzała Jeremy’ego, który stał spowity seledynowym światłem na środku pomieszczenia.
– Jeremy! Co się dzieje?! – wykrzyczała Barbara.
– Musisz zmienić drogę, zanim będzie za późno. – rzekł z pustym wzrokiem wbitym w swoją ukochaną.
Zaraz po tych słowach jawnie ‘wyzionął’ ducha, który wzniósł się do góry i wleciał w leżący obok miecz. Nastąpiła eksplozja szmaragdowego błysku, która posłała kobietę w tył. Uderzywszy się w głowę, zemdlała…
Ocknęła się w szpitalu. Okazało się, że przebywała tutaj aż miesiąc. Co ciekawe, policja nie natrafiła na jej ślad, jako że nie miała przy sobie dokumentów, a dodatkowo była owinięta bandażem na twarzy. Coś podpowiadało jej, aby zerwać opatrunki i zobaczyć się w lustrze. Zrobiła to szybkim ruchem i ujrzała nietkniętą twarz. Rany na ciele również zagoiły się bez jakichkolwiek blizn. Okazało się, że wybuch energii z miecza okaleczył ją tylko na moment, a obdarował mocą uzdrawiania. Był to bowiem mityczny Excalibur, magiczny oręż z legend arturiańskich. Postanowiła porzucić rzemiosło przestępcy oraz zostać wykwalifikowanym medykiem, ku pamięci zmarłego.