Ziemia Szaleńców to najmniejszy i jednocześnie najmniej poznany kontynent w Kole Czasu. Wiadomo o nim tak niewiele, że nawet nie jest znana prawdziwa nazwa tego lądu, ‘Ziemia Szaleńców’ to tylko potoczny zwrot którym posługują się członkowie ludu morza. Kontynent leży około 8.000 km na południe od ziem Westland, po drugiej stronie oceanu Aryth. Ma kształt symetrycznego owalu, wielkości około 3200 na 4800 km. Biorąc więc pod uwagę samą tylko jego wielkość, jako integralnych ziem, jest to całkiem spory obszar. Zajmuje więcej terenu niż cały Westland i Pustkowie Aiel razem wzięte. Ląd ten jest niezwykle aktywny sejsmicznie. Już z linii brzegowej widać wiele działających wulkanów, targają nim nieustanne trzęsienia ziemi i niespodziewane burze, przeradzające się w gwałtowne sztormy. Ciągłe wstrząsy powodują odrywanie się wielkich brył lodowych z zamarzniętych czap lodowcowych na południu, które dryfują po morzu i bardzo utrudniają żeglugę.
Kontynent został odkryty przez Lud Morza wieki temu, jednak już dawno przestali oni podróżować w tamtym kierunku i nigdy nie udało im się ustanowić tam jakiegokolwiek handlu. Nie dlatego jednak, że nie próbowali. Brak kontaktu spowodowany jest niezwykłą agresją z jaką wobec obcych odnoszą się tubylcy. Mieszkają w prostych chałupach w niewielkich, prymitywnych wsiach i atakują każdą nieznaną osobę. Najbardziej niepokojącą rzeczą jest jednak możliwość spotkania na tych ziemiach, wędrujących swobodnie, przenoszących moc mężczyzn. Kobiety przenoszące moc, choć nie dotyka ich skaza Saidina, są równie nieobliczalne i niebezpieczne. Wygląda na to, że na ziemiach tych nie zaprowadzono żadnego ładu, przez cały okres aż od Pęknięcia Świata.
Tutaj kończy się cała potwierdzona wiedza odnośnie Ziemi Szaleńców. Dalej pozostają już tylko spekulacje i domysły, a także wiele pytań. Dlaczego kobiety nigdy nie zaprowadziły jakiegokolwiek porządku, wyłapując i poskramiając niebezpiecznych mężczyzn? Czy w głębi lądu udało się zaprowadzić większy ład i poziom cywilizacji, niż ma to miejsce na wybrzeżu? Czy mężczyźni przenoszący moc, zanim jeszcze dotknie ich szaleństwo, skupiają się w jakichkolwiek organizacjach? Czy istnieją tam kobiece stowarzyszenia przenoszących moc? Czy przenoszące kobiety i mężczyźni walczą między sobą, czy panuje między nimi inny układ? Czy nieustanne bombardowanie ziemi niekontrolowanymi splotami mocy przez niemalże 3000 lat, spowodowało mutację różnych gatunków zwierząt? Czy tak ciężkie warunki do przeżycia, spowodowały fundamentalne zmiany w faunie i florze tego kontynentu? Jak wygląda codzienne życie zwykłych ludzi na tych terenach, czy udało się wybudować jakiekolwiek miasta? Czy istnieje hierarchia społeczna, czy ktokolwiek sprawuje tam scentralizowaną władzę? Może panuje tam egalitaryzm? Istnieje również możliwość że ludność żyjąca w nieustannym strachu, myśli jedynie o przeżyciu.
Zapewne nigdy nie otrzymamy odpowiedzi na te pytania. Niestety jedyna osoba która znała i odwiedzała ten kontynent, już nie żyje. Robert Jordan zabrał ze sobą do grobu całą wiedzę, dotyczącą nie tylko Ziemi Szaleńców, ale i wszystkich pozostałych historii, które mogły być kiedyś opowiedziane.
Tym nie mniej istnieje kilka teorii o tych ziemiach, wysnutych na podstawie istniejącej wiedzy i tego co już wiemy z historii Westland.
Po pierwsze, teoretycznie możliwą do oszacowania jest ilość mężczyzn zdolnych do przenoszenia mocy, którzy tam występują. Kontynent ten, wielkością zbliżony jest do Australii, gdzie żyje około 23 milionów ludzi, mimo że jest to najsłabiej zaludniony ląd na naszym świecie. Zakładając, że na Ziemi Szaleńców przeżyć udaje się sporo mniejszej ilości ludzi, zaludnienie na tak dużym terenie wciąż powinno plasować się na poziomie przynajmniej 15 milionów. Biorąc pod uwagę, że 2% ogółu ludności jest zdolnej do przenoszenia, dawało by to liczbę około 300 tyś.! osób które teoretycznie byłyby do tego zdolne.
Dzieląc tą liczbę po połowie na kobiety i mężczyzn, wciąż była by to zatrważająca liczba. Nigdzie nie zostało wyliczone dokładnie jaki odsetek naturalnych talentów, których nie trzeba szkolić, można znaleźć wśród ogółu wszystkich zdolnych do przenoszenia. Załóżmy więc, że będzie to jedynie minimalna ilość 2%, co dałoby 3000. Trzy tysiące mężczyzn przenoszących moc! Gdzie w pozostałych częściach świata, już jeden chodzący wolno był powodem do paniki i zabobonnego strachu. Oczywiście zakładamy, że mężczyźni przenoszący moc, zanim oszaleją, nie szukają i nie szkolą innych chłopców, którzy mają do tego tylko predyspozycję. Choć oczywiście istnieje taka możliwość. Sam fakt, że Ludowi Morza, przy kilku zaledwie wizytach, dobijając statkami w zupełnie przypadkowych miejscach, udało się napotkać na takich mężczyzn, już o czymś świadczy.
Inną rzeczą przemawiającą za takim stanem rzeczy jest, że na terenach Ziemi Szaleńców nie prowadzono żadnej zorganizowanej akcji systematycznego poskramiania i wybijania mężczyzn przenoszących moc. Nie ograniczano więc, celowo bądź przypadkowo, naturalnego przyrostu ludności z takimi zdolnościami, tak jak to się działo na terenach Westland. Gdzie przez trzy tysiące lat systematycznej eksterminacji wszystkich mężczyzn przenoszących moc, drastycznie zmniejszyła się ilość zdolnych do przenoszenia jednostek. Aes Sedai same przyznają, że przez swoje metodyczne działania niemalże wyjałowiły ludzkość z umiejętności przenoszenia.
Co do klimatu, to prawdopodobnie na tym kontynencie trudno znaleźć puszczę bądź większy las. Drzewa zapewne nie przetrwałyby ciągłych pożarów, uderzeń mocy i trzęsień ziemi, nie mówiąc już o wulkanach. Bez osłony drzew i ekosystemu jaki potrafią stworzyć, ziemia ta w większości jest zapewne sawanną, w cieplejszych regionach, i tundrą w zimniejszych. Wątpliwe aby udawało się tam prowadzić jakąkolwiek zorganizowaną kulturę rolną. Wszystkie uprawy mogą przecież zostać zniszczone w mgnieniu oka, albo przez oszalałego mężczyznę, bądź przez nieprzyjazne warunki pogodowe. Ziemia Szaleńców to najprawdopodobniej społeczeństwo zbieracko-łowieckie. Na bieżąco polujesz i zjadasz to co znajdziesz. Zapewne mężczyźni zajmują się myślistwem, a kobiety i dzieci zbierają rośliny i inne bogactwa natury. Jest to najstarszy model społeczny, który doskonale sprawdza się w prymitywnych kulturach.
Mimo, że na wybrzeżu ludzie żyją w prymitywnych chałupach, możliwe jednak że większość ludności sezonowo migruje i wędruje taborami. Tak jak to się działo podczas Pęknięcia Świata, gdzie pozostawanie w ciągłym ruchu zapewniało większe bezpieczeństwo. Miejsce w którym obozowano jeszcze parę dni wcześniej, może być już zniszczone. Być może wędrowcy zatrzymują się okresowo w jakimś w miarę bezpiecznym miejscu i pozostają tam, stawiając tymczasowe domostwa. Po wykorzystaniu naturalnych zasobów w okolicy, lub gdy zbliża się niebezpieczeństwo, zwijają obóz i ruszają dalej.
Wiemy, że podczas Pęknięcia świata wszystkie miasta zostały obrócone w proch, więc aby w takim miejscu jak Ziemia Szaleńców mogła powstać jakakolwiek metropolia, istnieją tylko trzy możliwości. Albo musiałaby być zbudowana z cuendillara, którego nie da się zniszczyć przy pomocy Jedynej Mocy. Miasto musiałoby zostać wybudowane w miejscu stedding, gdzie sploty Mocy nie dochodzą. Ostatnią możliwością byłoby wybudowanie takiego miejsca i chronienie go przed każdym zagrożeniem z zewnątrz przez osoby przenoszące Moc. Niestety nie wiemy jaki jest poziom wiedzy przenoszących na Ziemi Szaleńców i czy znają oni tajemnice wytwarzania cuendillara, a nawet jeśli tak, to czy użyli by go w takim celu. Jest też raczej pewne, że jeśli znajdują się tam jakiekolwiek stedding, to z pewnością są zamieszkane – zapewne jako jedyne schronienia i azyle na całym kontynencie. Ostatnia możliwość jest najbardziej prawdopodobna. Osoby dzierżące władze wynajmują osoby z umiejętnością przenoszenia, do ochrony swoich miejsc zamieszkania. Druga możliwość – przenoszący sami budują i zamieszkują w takich miejscach, sami tam rządzą, a być może przy okazji każą sobie płacić za ochronę. Bardziej prawdopodobne przy takim rozwiązaniu byłyby kobiety. Jednak równie ciekawą perspektywą byłoby zamieszkiwanie takich miejsc przez przenoszących mężczyzn, którzy sami siebie pilnują, ewentualnie likwidując oszalałych osobników.
Ciekawą i podnoszącą na duchu możliwością byłaby współpraca kobiet i mężczyzn przenoszących Moc, szczególnie w takim właśnie miejscu. Oczywiście zawsze istnieje ryzyko aby taki model przerodził się we wzorzec Sharański. Mnie osobiście najbardziej jednak urzekł pomysł współdziałania kobiet z mężczyznami, nawet mimo skazy. Gdyby okazało się, że kobiety z Ziemi Szaleńców, jako jedyne na całym świecie opowiedziały się po stronie mężczyzn, swoich, bądź co bądź, Braci. Owszem cały kontynent zapłacił za to najwyższą cenę, ale one pozostały w zgodzie z sobą. Trudno powiedzieć jaka hierarchia społeczna może panować na Ziemi Szaleńców. W całym Świecie Koła obowiązuje model matriarchalny, czy tak jest też tutaj, nigdy się nie dowiemy. Z pewnością istnieje podział społeczny, tak jak wszędzie gdzie żyje jakakolwiek grupa ludzi.
Rozbierz rodzaj ludzki zupełnie do naga, a stanie się rzeczywistą demokracją. Lecz jeśli okryjesz się choćby kawałkiem tygrysiej skóry czy krowim ogonem, stać się to może oznaką wyróżnienia i początkiem ustanowienia monarchii.
– Mark Twain
Jednak w tym przypadku trudno chyba mówić o jakiejkolwiek monarchii czy wyższej władzy. Zapewne wygląda to tak, że ludzie żyją w niewielkich grupach społecznych, przewodzi im wódz szczepu i najważniejszy myśliwy, który ma za doradczynie kobiety i oni ustanawiają prawo i pilnują przestrzegania zasad społeczności.
Co do ubiorów to skłaniam się ku opinii że znakomita większość ludności chodzi w wyprawionych skórach, futrach, lub prosto tkanych materiałach. Żadnych wyrafinowanych sukien jedwabnych, ani koronek… Przemysłowi włókienniczemu chyba ciężko by było przetrwać na tym terenie. Produkty od zwierzęce, są najłatwiejsze do zdobycia w takich warunkach.
Broń powszechnie wytwarzana i używana na terenie Krainy Szaleńców to zapewne ta najdostępniejsza. A więc są to z pewnością łuki, włócznie, miotacze oszczepów, maczugi, prosta do wykonania broń, którą można spotkać we wszystkich społecznościach łowieckich. Broń z metalu, niewątpliwie też tam występuje, jednak jest nad wyraz cenna i trudna do uzyskania. Przypuszczam, że jakaś forma kowalstwa występuje na tym terenie, a sami kowale są bardzo wysoko cenieni. Umiejętność przetwarzania żelaza w stal i wytwarzania tak trwałej i niezawodnej broni, na przykład stalowych noży, jest tam na wagę złota. Istnieje również wariant wytwarzania broni przez ludzi parających się Jedyną Mocą. Nie składają oni z pewnością żadnych przysiąg które mogły by tego zabronić. Podejrzewam, że taka broń byłaby tam najwyżej ceniona.
Istnieje duże prawdopodobieństwo że na tym terenie żyją gatunki zwierząt nie spotykanie nigdzie indziej na świecie. Tak jak w Seanchan żyją zwierzęta zupełnie obce ludziom z Westland, tak i na lądzie tak bardzo odseparowanym od reszty świata, przez tak długi czas, istnieją zapewne zupełnie obce stworzenia. Konieczność dostosowania do ekstremalnych warunków życia za Ziemi Szaleńców, musiała spowodować ewolucję i mutację wielu gatunków. Niektóre najbardziej narażone i delikatne zwierzęta, zapewne nie przetrwały trzech tysięcy lat szaleństwa, jednak „Życie zawsze znajdzie drogę” i możliwe że w ich miejsce powstały zupełnie nowe gatunki zwierząt i roślin.
Gatunki które wyczuwają przenoszenie na odległość i takie które przyciąga Jedyna Moc. Wiemy, że wilki, psy i koty umieją rozpoznać zdolność przenoszenia u ludzi, może u tamtejszych przedstawicieli fauny i flory taka cecha rozwinęła się w dużo większym stopniu? Dlaczego nie miałby powstać gatunek który żyłby w symbiozie z przenoszącymi ludźmi, albo pasożytujący na takich osobnikach. Na przykład zmutowana pijawka, która żywiłaby się Mocą płynącą w żyłach człowieka. Gatunki które mogą tropić przenoszących ludzi wyczuwając osady splotów w powietrzu. Ptaki ostrzegające o zbliżaniu się przenoszącej osoby. Pająk snujący sieci, których nie można zniszczyć przy pomocy Jedynej Mocy. Zwierzęta odporne na uderzenie saidina i saidara, o skórze tak twardej że nie można jej przebić ostrzem które nie zostało wykute przy pomocy Jedynej Mocy.