∼ Słowo wstępne od Roberta Jordana ∼
Uderzenie na Shayol Ghul
Zdarza się, że fani pytają mnie, czy zamierzam napisać utwory poprzedzające Koło Czasu. Czasem domagają się książek o Wojnach z Trollokami. O dojściu do władzy i upadku Wysokiego Króla, Artura Hawkwinga. Albo historii o życiu różnych bohaterów. Najczęściej prośby dotyczą jednak Wieku Legend, jego zakończenia i Wojny o Moc. Najczęściej zadawanym pytaniem jest jak sądzę: „Dlaczego, skoro największe osiągnięcia Wieku Legend zostały dokonane przy współpracy mężczyzn i kobiet władających Jedyną Mocą, ostateczny atak na Shayol Ghul został przeprowadzony tylko przez mężczyzn?”
W chwili obecnej nie zamierzam napisać żadnej z tych książek, lecz kto wie, czy opowiadanie lub dwa nie wymkną się gdzieś po drodze. Zazwyczaj nie pisuję krótkich opowiadań fantastycznych. Mój wydawca twierdzi, że krótkie opowiadanie znaczy dla mnie pięćdziesiąt tysięcy słów. Co do pytania, jednakże… Mam nadzieję, że ci fani (i reszta z was) zadowolą się na razie poniższą historią. Fikcyjną „literaturą faktu”, odsłoną z Wieku zwanego przez niektórych Trzecim Wiekiem, Wiekiem który dopiero ma nadejść, Wiekiem dawno minionym…
(Wersja poniższego tekstu zostanie włączona do „An Illustrated Guide to The Wheel of Time” – Wydawnictwo Tor, 1997).
∼ Uderzenie na Shayol Ghul ∼
(Wprowadzenie przedwstępne)
Spisane przez Jorille Mondevin, Królewską Historyczkę na Dworze Jej Najjaśniejszej Mości, Ethenielle Kirukon Materasu, Za Błogosławieństwem Światłości, Królowej Kandoru, Opiekunki Ziem, Tarczy Północy, Głowy Domu Materasu.
Jednym z najważniejszych znalezisk ostatnich lat, a może i od Pęknięcia, jest częściowa kopia ni mniej, ni więcej, tylko kroniki świata opisującej okres, od wybicia Dziury w Więzieniu Czarnego do Końca Pęknięcia Świata.
Najwyraźniej, oryginał powstał na początku Pierwszego Wieku OP. Nawet pomimo krańcowego niedostatku materiałów w ciągu całego pierwszego tysiąclecia po Pęknięciu, możemy być wdzięczni, że sztuka druku przetrwała Pęknięcie. I że do pewnego stopnia była ona praktykowana podczas samego Pęknięcia, choć w surowych i ograniczonych warunkach. Biorąc pod uwagę powszechne zniszczenia Wojen z Trollokami oraz Wojny Stu Lat, które, choć na daleko mniejszą skalę aniżeli Pęknięcie, również obróciły w popiół miasta, narody i wiedzę. Nie sposób nie zdumiewać się nad jakimkolwiek pismem, które przetrwało ponad trzy tysiące lat.
To, co wiemy, opiera się na fragmentach, przekopiowywanych tysiące razy. Lecz przynajmniej coś z nich wiemy, nawet odrobina wiedzy jest lepsza od ignorancji. Odkryte w zakurzonym magazynie w Chachin stronice znajdowały się w skrzyni pełnej starych rachunków i przepisów, zeszytów studenckich i pamiętników osobistych. Niektóre z nich były tak pożółkłe ze starości i wyblakłe, że prawie nieczytelne, gdzieniegdzie same karty się rozpadły.
Fragmentaryczny manuskrypt był czytelny, choć odczytanie go stanowiło trudność. Sprawiał typowe problemy, nie mówiąc nawet o zawiłościach w tłumaczeniu i w rozpoznawaniu nawarstwionych przez wieki błędów kopistów. Taka historia bez wątpienia byłaby obszernym, wielotomowym dziełem (patrz Nota Autorska na końcu). Mimo to, z całych dwustu dwunastu ocalałych stron, najwyższa liczba sąsiadujących ze sobą czytelnych stron, to sześć. Podawane daty są również całkowicie niezrozumiałe, jako że nie znaleziono żadnego kalendarza pochodzącego z Wieku Legend. Wiele odniesień, od wstrząsających wydarzeń (przełomowych bitew i miast zniszczonych przez Ogień Stosu, całych regionów pogrążonych w morzu i łańcuchów górskich wzniesionych z dnia na dzień podczas Pęknięcia), do tak drobnych jak pojawienie się jakiejś osoby, to tylko ciekawostki. Stronic, które mogłyby ujawnić gdzie te zdarzenia miały miejsce, na czym polegała ich waga, jak je rozwiązano albo czym się skończyły, zwykle brakuje.
Dlaczego więc jest to tak ważne znalezisko? Otóż, po pierwsze, choć tak niepełne, zawiera więcej informacji o Wojnie Cienia niż jakiekolwiek inne znane źródło. Pod pewnymi względami może być warte tyle samo co wszystkie pozostałe źródła razem wzięte. Co zaś najistotniejsze, te sześć sąsiadujących stron oraz pozostałe, które można umiejscowić blisko nich, zawierają jedyne znane świadectwo wydarzeń związanych z niewątpliwie najbardziej dalekosiężnym, pojedynczym wydarzeniem w historii świata. Zapieczętowaniu Dziury przez Lewsa Therina Telamona i Stu Towarzyszy.
W dalszym ciągu nie możemy być pewni, ile właściwie czasu upłynęło między wybiciem Dziury, a właściwym początkiem tego, co miało potem zostać nazwane Wojną Cienia. Zapewne nie mniej niż pięćdziesiąt lat, a możliwe, że ponad sto. Lata te nosiły znamię gwałtownego upadku porządku społecznego oraz równie gwałtownego wzrostu tysięcy chorób, które uprzednio występowały rzadko, bądź były zupełnie nieznane. Wojna jako taka, wydaje się, była zupełnie „nowym” odkryciem, choć przyswojonym szybko. Można by było nawet rzec: doprowadzonym do doskonałości. W toku Wojny Cienia szale przechylały się w jedną lub drugą stronę, w ogniu i krwi. Przez pierwsze trzy lata, Cień zdobył dużo i rozległe obszary świata znalazły się pod przerażającą władzą Czarnego. Z pewnością i obecność Myrddraali i Trolloków nie może być nazwana pośrednią.
Pod przywództwem Lewsa Therina Telamona, legendarnego Smoka z Przepowiedni, wiele z tego, co utracono, zostało odzyskane przez następne cztery lata, choć nie bez przejściowych porażek. Wówczas rozpoczęła się wojna pozycyjna i przez blisko rok żadna ze stron nie była w stanie nic zyskać, pomimo zażartych walk. Gdy pat został przełamany, Cień znowu zaczął się posuwać do przodu, wpierw wolno, potem z wciąż rosnącą prędkością. Wedle autora tej częściowej historii, „Było tak, jakby każdy krok Cienia naprzód, rozsiewał przed sobą ziarna chaosu, zaś pożywiwszy się na tym, co urosło, Cień wzmacniał się i następny krok był już dłuższy, a następny znów większy od poprzedniego”.
Do tego czasu, w miarę jak wojna przetaczała się w te i we w te po świecie, ogromne obszary zostały w różnym stopniu zniszczone. Stało się oczywiste, że podczas gdy Cień próbował zagłodzić lub wymordować ogromną część ludności na podbitych terenach, siły Światłości nie były w stanie dalej ponosić kosztów przedłużającej się wojny. Przegrywały, będąc coraz szybciej spychane ku nieuniknionej porażce i jeśli w ogóle miały zwyciężyć, musiało się to stać prędko.
Jeden z planów szybkiego zakończenia wojny, wysunięty został przez Lewsa Therina i dotyczył bezpośredniego ataku na samą Dziurę. Siedem „punktów ogniskowych” (wydaje się, że nie ma lepszego tłumaczenia ze Starej Mowy, choć są to rzecz jasna Pieczęcie z Legend) zostało wytworzonych z cuendillaru. Podjazd – tak go nazwali, choć nawet w świetle najświeższych wydarzeń wciąż wydaje się on być dużą armią. Podjazd, złożony z około dwudziestu tysięcy żołnierzy mających ochraniać krąg siedmiu kobiet i siedmiu mężczyzn Aes Sedai. Najmniejsza liczba uznana za wystarczającą, najsilniejsze osoby w Jedynej Mocy, jakie dało się znaleźć, miały Podróżować do Shayol Ghul, jedynego miejsca na ziemi, gdzie to, co zwano „cienkością Wzoru” umożliwiało wykrycie Dziury. Tam zamyślono osadzić pieczęcie, podtrzymywane przez punkty ogniskowe, które zamknęłyby Dziurę i na powrót odcięły Czarnego od świata.
Z wielu powodów plan ten został uznany za ryzykowny. Nawet dziś wiadomo, że Czarny może do pewnego stopnia wpływać na świat w pobliżu Shayol Ghul. Było wielce prawdopodobne, że jakakolwiek próba przenoszenia w tym miejscu zostałaby natychmiast wykryta, a rajd zniszczony. Lews Therin, który zamierzał dowodzić osobiście, przyznał że nawet jeśli wszystko się powiedzie, nie spodziewa się, by wielu z atakujących przeżyło, być może nikt. Co gorsza, kilku specjalistów twierdziło, że jeśli pieczęcie nie zostaną umieszczone z idealną precyzją, wynikłe napięcie, zamiast zapieczętować Dziurę, rozerwie ją dalej, całkowicie uwalniając Czarnego.
Inny plan z tego okresu skupiał się wokół dwóch wielkich sa’angreali Choedan Kal, jeden dostosowany do saidina, a drugi do saidara. Oba były tak potężne, że można ich było użyć tylko przy pomocy specjalnych ter’angreali, niewielkich posążków, wytworzonych specjalnie w tym celu.
I ten plan miał swoich krytyków. Sa’angreale bowiem miały być tak potężne, że każdy z nich mógłby z powodzeniem dostarczyć wystarczająco Mocy aby zniszczyć świat. Użyte razem, w pewnością mogły to zrobić. Niektórzy wątpili, czy z taką ilością Jedynej Mocy będzie można sobie w takich warunkach bezpiecznie poradzić. Z drugiej strony jednak była pewność, wedle stronników tego planu, że użyte razem, wystarczą do odrzucenia sił Cienia wstecz. Uda się całkowicie pokonać cień i wznieść osłony wokół Shayol Ghul na tak długo, aż nie zostanie wymyślona bezpieczna metoda poradzenia sobie z Dziurą.
Krytycy zwracali jednak uwagę na fakt, że Dziura rozszerzyła się odkąd ją wydrążono i że za barykadą wzniesioną przez sa’angreale rosłaby nadal, tak że koniec końców, Czarny mógłby się uwolnić w obrębie osłony. Najpewniej osłona powstrzymałaby Czarnego, gdy oddziaływać mógł na świat jedynie przez niewielką Dziurę, lecz czy powstrzymałaby Czarnego bez więzów? Komnata Sług podzieliła się niebawem na dwa obozy: ci, którzy byli za jednym planem, wyszydzali drugi. Poparcie dla wykorzystania wielkich sa’angreali i opozycja wobec próby założenia pieczęci, skupiła się wokół kobiety zwanej Latra Posae Decume. Będąc najwyraźniej mówczynią o znacznej mocy i darze przekonywania, zgromadziła wokół siebie wielu popleczników. Jednak tym, co zapewniło jej zwycięstwo, było porozumienie z każdą żeńską Aes Sedai o dużej mocy, po stronie Światłości. W rękopisie, rzeczone porozumienie zwane jest „Ważką Ugodą”, choć wątpliwe, żeby była to ogólnie stosowana nazwa.
Plan Lewsa Therina był zbyt pochopny, zbyt niebezpieczny i żadna kobieta która przystała na Ugodę, nie wzięłaby w nim udziału. Wedle powszechnej opinii, precyzyjne umiejscowienie pieczęci wymagało kręgu, co najwyraźniej niweczyło ten plan, jako że mężczyźni nie mogą go utworzyć. Praca nad sa’angrealami, pod postacią dwu wielkich statuł, została przyspieszona. Jednak zaraz po ukończeniu pary sa’angreali, przydarzyła się katastrofa.
Ter’angreale umożliwiające dostęp do sa’angreali były tworzone w odległym miejscu (najwyraźniej z powodu niebezpieczeństwa „niekontrolowanych rezonansów podczas końcowych etapów”, cokolwiek to znaczy), który to region został opanowany przez siły Sammaela. Szczęściem w nieszczęściu, same ter’angreale zostały ukryte, a miejsce, gdzie były tworzone, zniszczone (nawet ich obecność była przez cały czas tajemnicą najwyższych kręgów). Tak więc ani Sammael, ani nikt inny po stronie Cienia nie wiedział, że któraś z tych rzeczy znajdowała się teraz w zasięgu ich ręki. Strona Światłości wciąż miała sa’angreale, lecz bez bezpiecznego do nich dostępu; bez dwóch ter’angreali było jasne, że nawet najsilniejsi Aes Sedai zostaliby wypaleni w jednej chwili przez bezmierny strumień Jedynej Mocy.
Lews Therin ponownie zaczął przekonywać do swojego planu, przyjmując do wiadomości niebezpieczeństwa, ale argumentując, że nie ma teraz innej nadziei. Posae jednak w dalszym ciągu była przeciwna. Wiara w niebezpieczeństwo niedokładnego osadzenia pieczęci rozszerzyła się i o wiele więcej żeńskich Aes Sedai zaprzysięgło się do „Ważkiej Ugody”. W tym również takich, których niewielka siła dyskwalifikowała je z kręgu grupy podjazdowej. Doszło do wybuchów gniewu i pasji. Zaczął się wyraźnie rysować, nieznany przedtem, rozdźwięk pomiędzy mężczyznami i kobietami wśród Aes Sedai.
Ostatecznie Komnata postanowiła kontynuować plan Latry Posae, a jej ludzie zaczęli pracować nad ukradkowym wydostaniem ter’angreali dostępu z domeny Cienia. Niemal następując na pięty ataku Sammaela, zastępy dowodzone przez Demandreda i Bel’ala uderzyły na siły Światłości. W tej fazie wojny, powstrzymanie postępów cienia było najlepszą rzeczą, na którą można było liczyć; żadne z utraconych terytoriów nie zostało odbite przez ostatnie dwa lata. Sammael przypuścił nowy atak, również ledwie powstrzymany, a ponadto jest wzmianka o poważnych działaniach wojennych gdzie indziej. Najwyraźniej oba z wielkich sa’angreali zostały zagrożone przez te ofensywy; jest wręcz możliwe, że były ich celem. Wielka fala zamieszek przetoczyła się poprzez wiele miast wciąż pozostających w Światłości. Wzmiankowane jest „ponowne dojście do głosu odłamu pokojowego”, najpewniej grupy żądającej pertraktacji z Przeklętymi.
Ostateczna klęska była tuż tuż; słabła wola walki, a gdyby choć jedna z trzech głównych ofensyw dowodzonych przez Przeklętych przedarła się, koniec byłby jedynie kwestią czasu. Z niesłabnącą opozycją Latry Posae, oraz Aes Sedai, uniemożliwiającym użycie kręgu, linie podziału skostniały tak dalece, że wiele kobiet Aes Sedai odmawiało rozmowy z mężczyznami Aes Sedai, z wzajemnością. Lews Therin zdecydował przeprowadzić swój plan bez zgody, a nawet poinformowania Komnaty.
Utrzymanie ogromnych sa’angreali wystarczająco długo, by przemycić ter’angreale dostępu wyraźnie stało się niemożliwe. Wedle Lewisa Therina, nie było już wyjścia. W zmaganiach z Latrą Posae ukształtowała się po stronie Lewsa Therina grupa potężnych, młodych mężczyzn Aes Sedai o nad wyraz wymownych argumentach (najwyraźniej do tego stopnia, że kilkakrotnie zakłóciło to posiedzenia Komnaty). Grupa powszechnie określana była mianem Stu Towarzyszy, choć w rzeczywistości liczyli sobie w owej chwili stu trzynastu. Jako najwyższy przywódca wojenny po stronie Światłości, Lews Therin był w stanie zgromadzić bez wiedzy Komnaty siłę około dziesięciu tysięcy żołnierzy.
Z tą siłą oraz ze Stoma Towarzyszami, wyprowadził zamierzony atak na Shayol Ghul. Nie dowiemy się nigdy, co dokładnie wydarzyło się tego dnia, poza skutkami tego ataku. Z żołnierzy, ani jeden mężczyzna i ani jedna kobieta nie powróciła by zdać jakąkolwiek relację. Pieczęcie zostały osadzone bezpiecznie, bez rozerwania więzienia Czarnego, wbrew obawom przeciwników. Zupełnym przypadkiem również, cała trzynastka Przeklętych znajdowała się wtedy w Shayol Ghul (najprawdopodobniej wezwana na naradę z Czarnym) i również oni wpadli w pułapkę pieczęci. Tym sposobem za jednym zamachem Cień został pozbawiony całego przywództwa.
Pozbawione najwyższych kręgów dowództwa (a zapewne także z powodu utraty wpływu Czarnego), Przysięgli Cieniowi pogrążyli się w zmaganiach o władzę, dzieląc się na różne odłamy. Stali się podatni na ciosy, na długo zanim wojna stała się najmniejszą z czyichkolwiek trosk. Tak czy owak, tego dnia w Shayol Ghul Wojna Cienia skończyła się ostatecznie. Tak zwykle się twierdzi. Lecz to nie był jedyny rezultat, rzecz jasna.
Przeciwuderzenie Czarnego, w chwili zakładanie pieczęci, skaziło Saidina. Lews Therin oraz sześćdziesięciu ośmiu ocalałych Stu Towarzyszy oszalało w jednej chwili. W przeciągu paru dni zostawiali za sobą zniszczenie i śmierć. Zanim skaza na saidinie została odkryta, setki męskich Aes Sedai popadło w szaleństwo, a to, co po wojnie pozostało z cywilizacji, pogrążyło się w chaosie. Ów brzemienny w skutki dzień w Shayol Ghul zakończył wojnę, ale zapoczątkował Pęknięcie Świata.
Wstrząsające zdanie pochodzi z tego, co wygląda na wstęp do fragmentarycznego manuskryptu: „Ktokolwiek będzie czytał te słowa, jeśli zostanie ktokolwiek, aby je czytać, niechaj płacze za nas, którym brakło już łez. Niechaj modli się za nas, bowiem jesteśmy przeklęci za życia.”
∼ Nota autorska ∼
Wszystkie tomy „Kompletnej historii Wojny Cienia” oraz „Pęknięcia Świata” będą dostępne drogą subskrypcji na podstawie podania złożonego Pani Jorille Mondevin w Pałacu Aesdaishan w Chachin.
∼ Uderzenie na Shayol Ghul ∼
(Uwagi Końcowe)
- Dość szalone domysły są snute wśród osób zwących się historykami, a odkrycie niniejszych materiałów zaowocowało łatwymi do przewidzenia kłótniami. Czy wielkie sa’angreale, użyte tak jak tego chciała Patra Posae, okazałyby się skuteczne? A gdyby pieczęcie zostały osadzone przez krąg złożony zarówno z mężczyzn jak i kobiet, czy mężczyźni, lub nawet sam saidin, byliby w jakiś sposób osłonięci przed przeciwuderzeniem Czarnego? Czy też może saidar również zostałby zanieczyszczony? Ta ostatnia możliwość wystarcza by zmrozić krew w żyłach. Tym niemniej faktem jest, że wydarzenia potoczyły się tak, jak się potoczyły i podobne domysły są niczym więcej jak zabawą mającą na celu wystraszenie łatwowiernych. Ci, o których mówię, będą wiedzieli, kogo mam na myśli.
- Podług kart rękopisu, wszyscy agenci odpowiedzialni za próbę odzyskania ter’angreali dostępu zostali schwytani. Byli to odważni mężczyźni i kobiety, bowiem ci, którzy nie zostali zabici na miejscu, musieli znosić tortury. Żaden jednak nie zdradził położenia któregokolwiek z ter’angreali dostępu, nawet jeśli niektórzy wydali cel misji. Pomimo tego, w rzeczywistości skończyło się to tylko jednym: ter’angreale zostały rozsiane szeroko po obszarach należących do Cienia. Ich umiejscowienie, a nawet fakt, że istniały, miało pozostać w ukryciu przez tysiąclecia.
- Kronika zdaje się wskazywać, że w toku wojny było kilka odłamów pokojowych. Lub być może tylko jeden, działający na różnych płaszczyznach. Jasne jest, że kilkakrotnie w ciągu wojny frakcja ta posyłała na własną rękę grupy próbujące wynegocjować porozumienie z Przeklętymi. Po ich powrocie, członkowie tych delegacji po pewnym czasie, okazywali się prowadzić działania wspierające sprawę Cienia. W kilku przypadkach byli tego kompletnie nieświadomi. Zadziwiające, że ludzie ci nie pamiętali porzekadła, które rzekomo zrodziło się podczas Wojny Cienia „Z Cieniem nigdy nie ma pokoju”.
- Przed swą śmiercią podczas Pęknięcia (niestety ani jej czasu, ani miejsca nie da się na podstawie manuskryptu dokładnie określić), Latra Posae najwyraźniej osiągnęła pozycję bliską zajmowanej uprzednio przez Lewsa Therina. Podczas walk przeciwko Przysięgłym Cieniowi, zyskała imię Shadar Nor. Można to przetłumaczyć jako „Ścinacz Cienia” lub być może „Skrajacz Cienia” (trudności z dokładnym przekładem ze Starej Mowy, ze wszystkimi jej wieloznacznościami, pozostaną z nami na zawsze). Zakrawa więc na ironię, że żaden inny dokument jak dotąd odkryty, nawet nie wspomina jej imienia czy osiągnięć. Być może ta praca pozwoli przywrócić Patrę Posae Decume na właściwe miejsce w historii.
Tekst został przetłumaczony i udostępniony dzięki uprzejmości portalu Mythai, korekta – Amyrlin.
Oryginalny tekst można znaleźć na Dragonmount
© Copyright 1996 by Robert Jordan. All rights reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.